Recenzja filmu

Romanssidło (2001)
Peter Chelsom
Warren Beatty
Goldie Hawn

Wiek męski, wiek klęski

Przyznam się od razu, że ciężko mi było zabrać się do tej recenzji. Najłatwiej pisze się o filmach złych, beznadziejnych, tych, które nas rozgoryczyły. Łatwo tez popaść w zachwyty, gdy bawiliśmy
Przyznam się od razu, że ciężko mi było zabrać się do tej recenzji. Najłatwiej pisze się o filmach złych, beznadziejnych, tych, które nas rozgoryczyły. Łatwo tez popaść w zachwyty, gdy bawiliśmy się świetnie i film urzekł nas pod każdym względem. Najgorzej jest, gdy mamy do czynienia z sympatycznym, aczkolwiek dość przeciętnym obrazem - wtedy można tylko załamać ręce i zacząć również łamać głowę nad klawiaturą. Początkowo do tej ostatniej kategorii zaliczałam właśnie "Romanssidło". Nie mogąc zabrać się do pisania, postanowiłam spojrzeć na opinie innych, by nabrać właściwego dystansu. To, co znalazłam w internecie, kompletnie mnie jednak zadziwiło - dawno już nie widziałam tak negatywnych recenzji i to w takich ilościach. Fakt, że biorąc pod uwagę gwiazdorską obsadę, dość wysoki budżet (90 mln dolarów) i czas realizacji (łącznie produkcja zajęła 4,5 roku) można się zawieść oczekując kinowego hitu. Nie uważam jednak, że jest to film zły - ja bawiłam się dobrze i choć nie zaliczę obrazu do specjalnie porywających, złych słów ode mnie raczej nie usłyszycie. Co więcej, pojawia się jedna z niewielu okazji, by przeczytać o "Romanssidle" coś pozytywnego:) Szokujące mnie negatywne wypowiedzi mogły wyniknąć z faktu, iż większość internautow i w ogóle kinowych widzów to ludzie młodzi, do których trafiają bardziej ich własne problemy, bądź też zupełnie wyimaginowane twory reżyserskich wyobraźni. Kiedy pojawia się film, bądź co bądź opowiadający o świecie ich rodziców, zaczyna wiać nudą i otwiera się międzypokoleniowa przepaść. "Romanssidło" staje właśnie przed takim problemem - opowiada o ludziach, którzy czasy radosnej młodości mają już dawno za sobą i których, mimo bardzo dobrej i stabilnej sytuacji społeczno-ekonomicznej, dosięga tęsknota za przeszłością, objawiającą się w tzw. kryzysie wieku średniego. Jego objawy najbardziej widoczne są u głównego bohatera, cenionego nowojorskiego architekta, Portera Stoddarda. Dotąd wierny mąż i ojciec, dowiedziawszy się o skokach w bok w wykonaniu swojego najlepszego przyjaciela, postanawia także poużywać życia. Od pięknej wiolonczelistki, poprzez współpasażerkę z samolotu i sprzedawczynię w sklepie aż do najlepszej przyjaciółki - tak wyglądają jego miłosne podboje. Mimo życiowego doświadczenia, nie zdaje sobie sprawy, jak wielkie konsekwencje ma to dla niego samego i jego rodziny... Pojawiły się głosy, iż film jest pewnego rodzaju kontynuacją kontrowersyjnego "Szamponu" z 1975 roku, w którym to Beatty, jako przystojny fryzjer, George, prowadził nieskończone miłosne zawody. Rewolucja seksualna, która w końcu obróciła się przeciwko bohaterowi i zmusiła go do przemyślenia swoich relacji z kobietami, była manifestem mężczyzny, który swoje romanse kwitował stwierdzeniem: "pozwala mi to czuć, że będę żył wiecznie". W "Romanssidle" hasło to (jeżeli ktoś w ogóle chciałby się go dopatrzyć), brzmiałoby jednak bardzo gorzko, w stylu "pozwala mi to czuć, że w ogóle jeszcze żyję". W zdradach bohatera, który przeżywa najbardziej typowo objawy kryzysu wieku średniego, można się doszukać tylko tęsknoty za tymi latami wolnej miłości i spełnienia, do którego niepotrzebne było uczucie i odpowiedzialność. W "Szamponie" bohater nie miał wiele do stracenia - radość z miłostek była więc wielka. Dzisiejszy George stawia na szali wszystko - żonę, dzieci, dom i reputację. Jak sam się o tym przekonuje - gra jest niewarta świeczki. Mimo gorzkiego wydźwięku, film utrzymany jest w tonie sympatycznej, lekkiej komedii. Przysłużyła się temu bezsprzecznie śmietanka komediowych aktorów, wśród której znaleźli się m.in.: Goldie Hawn, Diane Keaton, Garry Shandling, Jenna Elfman. Dość chaotyczny scenariusz nie pozwolił im wprawdzie w pełni ukazać swoich talentów (odnosi się czasem wrażenie, że aktorzy rozpaczliwie szukają jakiejś podpowiedzi reżysera, co mają ze sobą zrobić), jednak każda z kreowanych przez nich postaci jest godna zauważenia. Zdarza się też, że łamią oni dotychczasowe stereotypy związane z przebiegiem własnej kariery - "Romanssidło" to jedyna i niepowtarzalna okazja, by zobaczyć jednego z najseksowniejszych aktorów amerykańskiego kina, Warrena Beatty, w... kostiumie misia polarnego. Dla mnie też, jako osoby kochającej się w panoramie i klimacie Nowego Jorku, film był też szansą zobaczenia go oczami osób spędzających tam życie, cichego tła dziejących się w nim wydarzeń. Po wydarzeniach z 11 listopada miło jest znów zobaczyć to miasto, jako przyjazne i tętniące życiem miejsce. Trzymając się tego, co napisałam na początku, nie podjęłam się krytyki, choć na pewno w przypadku "Romanssidła" nie mamy do czynienia z obrazem wybitnym. Polećcie go jednak swoim rodzicom, bądź, jeśli lubicie dojrzałe, bliskie życiu kino, obejrzyjcie go sami.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones